Loading...

Sycylia


Sycylia - wyspa jak wulkan gorąca

"Kto nie widział Sycylii, ten nie rozumie Włoch. Tu bowiem jest klucz do wszystkiego."
                                                         ~Johann Wolfgang von Goethe

 
 
 

Katania – Nicolosi – Etna
Podobno widzieć Sycylię nie widząc Etny, to tak jakby nie zobaczyć Sycylii w ogóle. Dlatego to właśnie Etna stała się naszym głównym celem podczas podróży po włoskiej wyspie. Jednak zanim wyruszyliśmy z Polski, oczytaliśmy się o wulkanach na wszystkich możliwych blogach podróżniczych. Dowiedzieliśmy się, że ich wygląd można porównać do powierzchni Księżyca. Ja miałam inne skojarzenia. Stojąc na parkingu przed Etną miałam wrażenie, że patrzę na zniszczony Dystrykt 12 z "Igrzysk śmierci"

Ale może od początku...

Pod Etnę z Katanii jedzie w ciągu dnia tylko jeden jedyny autobus (przynajmniej w kwietniu, podobno w sezonie są dwa). Startuje on nieopodal głównego dworca autobusowego o 8:15. Niestety, kierowca nie sprzedaje biletów. Można je kupić w sklepie Wind – ok. 150 m od przystanku. Ich koszt nie jest kolosalny: €6,6/ tam i z powrotem. Już sama jazda autobusem w Katanii jest przygodą... Zwłaszcza, jeżeli trafi się taki temperamentny włoski kierowca jak nasz: wykrzykuje, gestykuluje, ręki z klaksonu nie zdejmuje... Pozostali uczestnicy ruchu dużo nie odstają: ktoś na skuterze jedzie pod prąd; ktoś zatrzymuje samochód na środku drogi bez żadnego ostrzeżenia, wychodzi i zaczyna grzebać w bagażniku. Taka trochę czarna komedia.

Po mniej więcej dwóch godzinach wariackiej jazdy autobusem po krętych górskich uliczkach byliśmy na miejscu. Cała wycieczka wysypała się z autokaru na duży parking przed wulkanem. Do tej pory mieliśmy w planie wjechać na Etnę kolejką. Ale gdy spojrzeliśmy w górę i zobaczyliśmy, że wagoniki nie dojeżdżają wcale tak wysoko, postanowiliśmy, że zaoszczędzimy pieniądze, a zmarnujemy kalorie i rozpoczęliśmy wspinaczkę. Droga do schroniska zajęła nam nieco ponad dwie godziny. Biorąc pod uwagę naszą zerową kondycję i wypchane plecaki, uznać to należy za sukces. Ludzie, daliśmy radę! Wspieliśmy się na wysokość 2700 metrów! Etna zdobyta! Uczucie satysfakcji niesamowite:)

Tego dnia nauczyłam się dwóch rzeczy:

1) Jak bardzo, bardzo ważna i zawsze aktualna jest metoda małych kroczków. Robienie dużych susów, by jak najszybciej znaleźć się na szczycie = szybsze zmęczenie = częstsze postoje na odpoczynek = strata czasu;

2) Jak bardzo, bardzo ważna jest wiara w siebie. Od tego wszystko się zaczyna. A tak często o tym zapominamy...

 

Kilka zdjęć. Było ich znacznie więcej, ale... Ale o tym później.


dróżka kręta, mało stroma
widok z ok. 1000 m n.p.m.


 księżycowa powierzchnia Etny
w oddali kolejka górska



wytrwale się wspinamy
widok z ok. 2000 m n.p.m.

 


różnobarwne oblicze wulkanu


Monti Calcarazzi



buty Mateusza po spotkaniu z zastygniętą lawą


piękna i zabójcza wieża filozofów - Torre del filosofo


był śnieg, był



Mateusz rozmyśla przy niższych kraterach


Chrystus ukrzyżowany
miejsce do kontemplacji


bardziej stroma strona Etny
tędy wchodziliśmy w górę


podglądowa mapa Etny

Była opcja wjechania na wyższe kratery jeepem. Ale z racji tego, ze autobus powrotny mieliśmy o 16.30, a czekało nas jeszcze zejście, postanowiliśmy zakończyć zwiedzanie Etny na wysokości schroniska.

Etna to piękne miejsce. Krajobraz widziany z prawie 3000 m n.p.m. robi ogromne wrażenie. Niesamowita jest sama świadomość tego, że chodzi się po aktywnym wulkanie. Można tego doświadczyć na każdym niemal kroku. Stąpając po zaschniętej lawie, czując pod stopami gorąc, czy też wdychając świeżo paloną siarkę. Nie do opisania.

Będąc pod wulkanem, polecamy nabyć słynny miód spod Etny. Na miejscu, przed zakupem, można skosztować kilku smaków. Nam najbardziej posmakował pistacjowy oraz mandarynkowy. Mniam!



Katania – Palermo – Mondello


Katania o poranku


katańskie palmy

Kolejnego dnia pobytu na Sycylii zerwaliśmy się skoro świt, by nieco poplażować. W tym celu udaliśmy się do stolicy Sycylii – Palermo. Stamtąd autobusem miejskim dojechaliśmy do plaży Mondello, podobno jednej z ładniejszych plaż na wyspie. Faktycznie, plaża piękna, widoki cudowne, woda ślicznie turkusowa. Mieliśmy dużo zdjęć, jednak nasz aparat został skradziony. I w tym miejscu pragnę ostrzec wszystkich: pilnujcie swoich rzeczy! Na Sycylii ostatnimi czasy pojawiło się bardzo dużo uchodźcców. W większych miastach, jak Palermo czy Katania, trzeba bardzo uważać. My w przyszłości na pewno będziemy bardziej ostrożni, ponieważ plecak zostałnam skradziony niemal z ręki. Kradzież w Mondello przysporzyła nam niestety sporo kłopotów, bo o ile aparat to rzecz nabyta (którą byśmy i tak kiedyś wyrzucili), to z dokumentami (które były w plecaku) już tak łatwo nie było. Wróciliśmy do Palermo, do najbliższego komisariatu policji, gdzie bez większych problemów wydali nam denuncję – dokument potwierdzający kradzież dokumentów, dzięki któremu bez paszportów mogliśmy wrócić do Polski.
Po "dojściu do siebie" udaliśmy się do Trapani, gdzie mieliśmy noclegi. 


Trapani W Trapani trafiliśmy na przemiłych ludzi. Właściciele pensjonatu Affittacamere Eleodoro, Stefano, Paola i mąż Paoli (niestety nie pamiętam Jego imienia), bardzo podnieśli nas na duchu.

Mimo tego co nas spotkało, staraliśmy się jak najwięcej wyciągnąć z tych ostatnich dni w Trapani, w końcu tyle dobrego słyszeliśmy o tym miejscu. Te opinie w żadnym wypadku nie były przekłamane. Trapani to magiczne i niezwykle klimatyczne miejsce .W niedzielę rano poszliśmy na Mszę do katedry. Obserwowaliśmy będących tam Sycylijczyków i nasze serca się radowały, że oni są tak ciepłymi ludźmi. Bliskie relacje między nimi były widoczne dla totalnie nieznających ich ludzi (czyli dla nas). W Polakach raczej nie ma takiej spontaniczności i otwartości. Włosi to fajny naród.

Po Mszy poszliśmy na spacer. Wędrowaliśmy przez wąskie Włoskie uliczki, które prowadziły wzdłuż portu rybackiego. W oddali można było dostrzec miasteczko Erice, położone na wysokości 850 m n.p.m.  Następnie ruszyliśmy na poszukiwania czegoś do jedzenia. Okazało się, że wszystko jest pozamykane. I wtedy przypomnieliśmy sobie o sjeście... Życie miejskie rozpoczęło się dopiero późnym popołudniem. Nagle okazało się, że Trapani ma mnóstwo mieszkańców (i zapewne turystów). Daliśmy się wciągnąć w tłum i troszkę posmakowaliśmy sycylijskiego klimatu. Pożarliśmy arancini - panierowane smażone kulki ryżowe (które stało się jednym z moich ulubionych przysmaków) i cannoli siciliani, czyli ciasteczka z kruchego ciasta, nadziane serem ricotta (które bardzo posmakowało Mateuszowi). Spróbowaliśmy także bardzo polecanych przez Sycylijczyków lodów w bułce, które smakowały jak... lody w bułce Emotikon smil


poprzez kamienie spojrzenie na morze



z portu w Trapani widać Erice, miasto na wzgórzu


uliczka w Trapani


kaktusy urosły na murze


niebieskie okiennice zawsze spoko


widok na Erice
zachód słońca



w Trapani nastaje zmrok


Nasz pobyt na Sycylii zakończył się następnego ranka, kiedy uspokojeni już siedzieliśmy szczęśliwie w samolocie do Krakowa. To była podróż inna niż wszystkie do tej pory. Może jeszcze kiedyś wrócimy na tę zagadkową wyspę, która ma na pewno jeszcze wiele do zaoferowania...

Uwaga na koniec. Bardzo polecamy stronę jedziemynasycylie.pl i Sławę, dzięki której planowanie pobytu na Sycylii było dużo łatwiejsze oraz której pomoc w naszej sytuacji była nieoceniona


Ul. Przykładowa 1a,12-347 Przykład
+48 123456789