Kiedyś, kiedy jeszcze pory roku były takie jak należy i już w majówkę było ciepło i słonecznie,
wybraliśmy się z paczką znajomych w Beskid Śląski i postanowiliśmy wejść na Skrzyczne (1257 m n.p.m.). Skrzyczne jest najwyższym szczytem Zewnętrznych Karpat Zachodnich i należy do Korony Gór Polski.
Przez całą drogę towarzyszyły nam piękne widoki na góry i coraz mniejszy Szczyrk w dole.
Gdzieniegdzie wciąż zalegały śniegowe czapy, na co moje iście górskie adidaski nie były przygotowane i szybko przemokły. Część drogi przeszłam w całkiem mokrych butach i skarpetkach (tak, wiem, że sama jestem sobie winna) – do tej pory pamiętam odparzone stopy.
Wycieczka na Skrzyczne była tą, podczas której odkryłam, że z kijkiem wchodzi się duuużo łatwiej. Od tamtej pory stał się on moim nieodłącznym górskim przyjacielem.
ja, kij wędrowny i mój profesjonalny górski strój
Muszę się przyznać do tego, że ze względu na upływ czasu (na Skrzycznem byłam w 2012 roku) nie pamiętam szczytów, które zdobyliśmy „przy okazji”, a jakieś po drodze mijaliśmy. Ale szliśmy caaały dzień