Niestety Polska nie należy do tych państw, które mogą podróżować w tzw. „ruchu bezwizowym”. Oznacza to, że polski obywatel, aby przekroczyć terytorium Stanów Zjednoczonych, musi mieć w paszporcie wbitą wizę. Co zrobić, by dostać wizę do USA? To pytanie stawia sobie każdy, komu marzy się podróż za Atlantyk.
Odkąd w 2002 roku zostały otwarte granice krajów Unii Europejskiej i z roku na rok Polacy coraz śmielej wybierają się w podróże po Europie, a także Tajlandii czy Indiach. Jednak Ameryka w dalszym ciągu dla wielu z nas pozostaje tylko obrazem z hollywoodzkich produkcji. Dzieje się tak m.in. przez wspomnianą wizę. Dlaczego?
Po pierwsze, żyjemy w przeświadczeniu o tym, że wizę dostają nieliczni. Prawda jest jednak zupełnie inne. W ubiegłym roku (2017 r.) odsetek odmów w naszym kraju wyniósł zaledwie ok. 11%.
Drugim problemem jest cena złożenia wniosku o wizę. Wynosi ona ok. 600zl od osoby (dokładna cena zależna jest od kursu dolara). Jeżeli byśmy mieli pewność, że ją dostaniemy, to „pal licho” tę kwotę, która i tak będzie tylko małym okruszkiem w porównaniu z całą podróżą do USA. Gorzej jednak, gdy dostaniemy odmowę, ponieważ pieniędzy za wniosek nikt nam nie zwróci i z tym musimy się liczyć. Jednak jeżeli nie byliśmy nigdy karani, mamy stałe miejsce zamieszkania, stałą pracę, regularne dochody i nic do ukrycia, to nie powinniśmy się niczego obawiać.
Procedury starania się o wizę na pierwszy rzut oka wydają się bardzo skomplikowane, ale w praktyce nie jest to takie straszne. Na początek wchodzimy na stronę ustravelsdocs.com i w rubryce „zdjęcie do wizy” ładujemy plik. Zdjęcie zrobimy u każdego fotografa, ale ważne, by mieć je w wersji cyfrowej. Następnie z tej samej strony ustravelsdocs.com pobieramy dokument DS-160. Na jego wypełnienie trzeba poświęcić ok. 2–3 godzin. W dokumencie znajduje się około dwustu pytań, zadanych w języku angielskim. Na wiele pytań należy odpowiedzieć tylko „tak” lub „nie”, bądź mamy gotowe odpowiedzi do wyboru (a,b,c,d). Na pytania otwarte, typu „Dokąd...” i „Na ile...”, odpowiadamy sami. Amerykanie pytają dosłownie o wszystko i wszystko muszą mieć na papierze, wiec niech Was nie zdziwią (nas zdziwiły...) pytania o to, czy jedziecie dokonać zamachu, aborcji, czy też macie chorobę weneryczną lub wwozicie w bagażu podręcznym broń…
Ważne jest, by na każde z pytań odpowiadać zgodnie z prawdą, bo w dzisiejszych czasach jesteśmy bardzo inwigilowani: sprawdzane są nasze portale społecznościowe, maile i telefony, i na podstawie tego wniosku zostaje podjęta decyzja o przyznaniu lub odmowie wizy.
Gdy nasz wniosek DS-160 jest już gotowy, zapisujemy go, otrzymując kod kreskowy i numer wniosku, który będzie potrzebny w trakcie rozmowy z konsulem.
W następnym kroku dokonujemy opłaty za rozpatrzenie wniosku i po zaksięgowaniu jej, możemy wybrać datę i godzinę naszej wizyty w konsulacie w mieście, które zaznaczyliśmy we wniosku DS-160. W Polsce mamy do wyboru Kraków lub Warszawę.
Nie dajcie się oszukać żadnym agencjom oferującym składanie wniosku w Waszym imieniu. Nie zwiększy to szans na zdobycie wizy i stracimy tylko niepotrzebnie pieniądze. Przy odrobinie cierpliwości spotkanie umówimy sobie sami. Wizyta w konsulacie to tylko formalność. Tak jak pisałem wyżej, w 80% na podstawie wniosku DS-160 konsul już wie czy przyzna nam wizę.
Na miejscu nie ma się czym stresować, wszystko odbywa się przy okienku i przypomina czekanie na poczcie po odbiór awizo Nie możemy wnieść ze sobą telefonu ani żadnej elektroniki (lecz są szafki, by zostawić tam niepotrzebne rzeczy). Na miejscu przechodzimy przez podobne bramki jak na lotnisku. Sama rozmowa z reguły nie trwa dłużej niż dwie, trzy minuty. Do wyboru mamy rozmowę w trzech językach: polskim, angielski lub rosyjski. Rozmawiamy z obywatelem Ameryki. Zazwyczaj zadawane są standardowe pytania: „Na jak długo jedziemy?”, „Z kim i dokąd jedziemy?”, „Co chcemy zwiedzić?”, „Skąd mamy pieniądze na wyjazd?”, „Jakie są nasze zarobki?”. Najlepiej odpowiadać krótko i na temat; konsul nie ma czasu, by słuchać historii całego życia i desperackich zapewnień, że „my na pewno tylko na wakacje”. Jeżeli będziemy kręcić, na pewno to wychwyci i pytań będzie więcej.
Do okienka podchodzi się tylko z potwierdzeniem wysłania formularza ds-160, ważnym paszportem, potwierdzeniem wpłaty oraz zdjęciem do wizy (na wszelki wypadek lepiej mieć ze sobą wersję papierową, gdyby się okazało, że załadowane przez system zdjęcie nie podoba się „fizycznemu” człowiekowi). W żadnym wypadku nie wymachujemy konsulowi przed oczami żadnymi zaświadczeniami o zarobkach, dowodem własności ziemi czy innymi, które tak naprawdę obniżają tylko nasza wiarygodność. Musimy być pewni siebie i szczerze odpowiadać na pytania. Wtedy wszystko powinno zakończyć się pomyślnie.
Na końcu konsul zabierze nam paszport i usłyszymy upragnione „wiza została przyznana” lub „udanej podróży” czy „zapraszam do Ameryki” Wiza przyznawana jest zazwyczaj na dziesięć lat. Oczywiście nie oznacza to jednak, że możemy przebywać na terenie Stanów Zjednoczonych przez dekadę. Uprawnia nas ona jedynie do odbywania kilku/ kilkunastu krótkich podróży do USA. Na lotnisku w Stanach celnik nam przybije pieczątkę z czasem, przez jaki możemy przebywać w Ameryce. Zazwyczaj jest to okres półroczny.
Na kuriera, który ma nasz paszport z wizą, czekamy od 3 do 5 dni.
A później już pozostaje tylko pakować walizki na podróż